środa, 20 listopada 2013

Dlaczego błogosławiony?

Dlaczego błogosławiony?
Może pojawić się w głowie pytanie.
Odpowieć jest prosta -za to że był wszystkim dla wszystkich.
Gdy komuś brakowało butów lub ubrania-oddawał swoje rzeczy(chodził sam w podziurawionych butach bo wszystkie pary, które dostawał od razu oddawał),
Gdy był w wojsku dręczony razem z kolegami przez przełożonych nigdy nie tracił wiary i nadzieji, bronił różańca świętego i pocieszał, podnosił na duchu kolegów, modlił się głośno mimo zakazów.
Gdy komuś była potrzebna pomoc, rada-mógł o każdej porze dnia i nocy do niego przyjść.
Gdy ktoś płakał-zawsze pocieszał,
Gdy ktoś mu sprawił przykrość-on o tym od razu zapominał(raz mu ministranci o mało co nie podpalili domu przez szcztuczne ognie, ks. Jerzy się nawet na nich nie złościł; przynosił zimą herbatę śledzącym go SB-kom nawiązywał rozmowę, nigdy ich nie wyzywał i nie obrażał)
Organizował paczki z najpotrzebniejszymi rzeczami dla potrzebujących(np. dla więźniów, domów dziecka, biednych rodzin, dla internowanych, lub przetrzymywanych bezprawnie w areszcie),
Studentom organizował wycieczki, wychodził z nimi na pierniczki w kształcie serduszek do cukierni na ul. Piwną(które zręsztą uwielbiał:)
Zawsze miał czas dla KAŻDEGO, kosztem swojego zdrowia, był bardzo słaby, przemęczony i zapracowany. Zdarzało się, że zasłabł w konfesjonale lub podczas odprawiania mszy, ale ZAWSZE był mimo to uśmiechnięty, wesoły i gotowy każdemu pomóc. Mimo zaleceń lekarza nie dbał o swoje zdrowie, tłumacząc się ciągle, że nikt za niego nie napisze kazania lub nie odprawi mszy dla robotników i hutników czy górników. Mawiał "Nie mogę nigdzie wyjechać z domu, bo boję się, że pod moją nieobecność ktoś przyjdzie i będzie potrzebował mojej pomocy..."Był taki ludzki, otwarty, zwyczajny. Nie zgrywał bohatera, nie lubił oklasków, uciekał od sławy. Mówił prostym zwyczajnym językiem. Nie był typem wielkiego mówcy. Miał ten dar,że jego słowa po prostu przechodziły człowieka na wskroś i trafiały w serce-jak wspominają uczestnicy Mszy za Ojczyznę odprawianych przez ks. Jerzego.
Pewnego razu gdy był w domkach letniskowych ze studętami, wokół otoczyli go SB-cy. Ks. Jerzy w samej piżamie wyskoczył z łóżka przez okna i udając, że się gimnastykuję uciekł do lasu.
Nawet, gdy SB-cy wrzucili mu cegłę z ładunkiem wybuchowym do pokoju, lub wykradali mu z domu dokumenty i teksty kazań , albo grozili cytuję "zamknij się klecho, bo jak nie to w końcu twoi znajomi znajdą cię w rowie z poderżniętym gardłem" itd. on nigdy im  nie złorzeczył, nie wyzywał ich, nie był w stosunku do nich agresywny. Wręcz przeciwnie potrafił nawet nawiązać z nimi krótką rozmowę....
Bał się.....to normalne ludzkie odczucie w takich sytuacjach, ale jego siłą był Bóg. To dzięki niemu był wstanie przebaczyć oprawcom i przezwyciężyć strach. Wiele się modlił...Z modlitwy też czerpał natchnienie.
On miała świadomość, że może zginąć, ale wiedział też za kogo zginie i dla jakiej sprawy. Mówił "Zdaję sobie sprawę, że za prawdę trzeba cierpieć. Jeżeli ludzie , którzy mają rodziny, mają dzieci, odpowiedzialność jakąś, byli w więzieniu, cierpią, dlaczego ja jako ksiądz nie mam również dołożyć swojego cierpienia? Liczę się z tym jak najbardziej. Ale są sprawy większe. jestem przekonany, że to, co robię, jest słuszne. I dlatego jestem gotowy na wszystko". Jego błogosławione życie przypięczętowała jego męczeńska śmierć...nad Włocławkiem. Dziękujmy Bogu za tak wspaniałego, bezinteresownego, pomocnego i ofiarnego człowieka jaki m był ks. Jerzy.
 

Ks. Jerzy na pogrzebie G. Przemyka z mamą B.Przemyk
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz